niedziela, 7 września 2014

Rozdział siódmy





   Spokojnie, Leah. Tylko spokój może cię uratować. Założyłam ręce na głowę. Zaczęłam biec przed siebie. Nie wiedziałam, co dokładnie robię. Chciałam znaleźć się jak najdalej od mojego domu. Bałam się. Jestem pewna, że zmykałam drzwi na klucz. Usłyszałam dziwne, męskie krzyki. Przyśpieszyłam. Serce zaczęło kołatać mi coraz szybciej i miałam wrażenie, że zaraz przebije moją klatkę piersiową. Wbiegłam do ciemnego zaułka. Zauważyłam dziurę w jednym z rozwalających się budynków mieszkaniowych i weszłam do niej. Oddychałam niespokojnie. Mój puls przyśpieszył, kiedy do moich uszu doszedł dźwięk kroków. Znaleźli mnie?

- Stary, przecież widziałem, że biegła w tę stronę.

Prawdopodobnie było ich dwóch. Zasłoniłam usta dłonią, by nie wydać z siebie żadnego dźwięku.

- Kurwa mać - przeklną drugi. - Nieważne, zostawiliśmy jej wiadomość w domu. Pobawimy się z nią trochę. Zobaczysz, wyśpiewa nam wszystko.

Co? Co mam im wyśpiewać? Może chcą wiedzieć, gdzie jest Nathan?

- Wracamy, szef nas potrzebuje.

   Usłyszałam kroki, które z każdą sekundą były coraz ciszej. Poszli sobie, zostawili mnie? Jestem już bezpieczna? Bzdura! Jak mogę być bezpieczna? Oni chcą mnie, racja?
Wychyliłam się z ukrycia, by zobaczyć, czy rzeczywiście mnie nie znaleźli. Odetchnęłam z ulgą, gdy ukazała mi się pusta, ciemna uliczka. Powoli wyszłam na chodnik. Nie chciałam wejść sama do mieszkania. Zbyt bardzo się bałam.

Muszę po kogoś zadzwonić... numer Nialla zostawiłam w innej kurtce, ale przecież  mam zapisany w telefonie kontakt do Nathana. Zadzwonić do niego? Sama tam nie pójdę! Cholera.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni moich spodni i wyszukałam interesującą mnie pierwszą literkę imienia. Wcisnęłam zieloną słuchawkę i z drżącymi rękoma przyłożyłam urządzenie do ucha.

- Elizabeth? - Zaczęłam niepewnie. Powitał mnie radosny głos mojej przyjaciółki. Nie zważałam na to, co do mnie mówi. Byłam zbyt przestraszona. - Masz teraz czas? Potrzebuję pomocy - wydukałam.

Słyszałam, że momentalnie zamilkła. Prawdopodobnie wyczuła stan, w jakim się znajduję.

- Co się stało?
Przełknęłam ślinę.

- Przyjedź do mnie. Pod mój dom. O nic nie pytaj. Po prostu tu przyjedź - wyjaśniłam.

Nie odpowiedziała. Kiedy usłyszałam, że połączenie zostało przerwane, wiedziałam, że jest już w drodze.

                                                              *

- O mój Boże, Leah! Co się stało? - Krzyknęła Elza, kiedy tylko podeszłam do  zaparkowanego przed moim domem, jej Audi.  - Wystraszyłaś mnie!
Niepewnie się w nią wtuliłam. Potrzebowałam bliskości.

- Powiesz mi co jest nie tak?

Pokiwałam głową.

- Ktoś był w moim domu, Liz. Kiedy wróciłam, ktoś tam był. Uciekłam, a teraz boję się wejść - głos zaczął mi drżeć, była przerażona.

- Dlaczego nie zadzwoniłaś na policję?!
Prychnęłam.

- Przecież wiesz, jaki mam do nich stosunek - przypomniałam.
Westchnęła.

- Myślisz, że jeszcze tam są? - Wskazała dłonią w stronę mojego domu.
Wzruszyłam ramionami.

- Wydaję mi się, że nie. Sprawdzisz to ze mną?

- Zwariowałaś?! Dzwonię po policję! - Jej krzyk usłyszeli chyba wszyscy sąsiedzi mieszkający w pobliżu.

- Zwariowałaś?! I tak nic nie zrobią! Ich już nie ma, jestem tego pewna. Słyszałam ich rozmowę. Pojechali. Po prostu tam ze mną wejdź, dobrze? - Warknęłam.
Nie miałam dobrego zdania na temat policji. Nie zrobiliby nic, prócz spisania zeznań. W dodatku musiałabym przesiedzieć pół nocy na komisariacie, a jutro mam na rano do szpitala. Nie chcę tracić czasu.

- W porządku - zrezygnowana wypuściła powietrze z ust. - A może zadzwonimy po Grega? - Zaproponowała.
Przewróciłam oczami.

- Ma dzisiaj dyżur, zapomniałaś?

- Ach, tak.Wiesz, że Fischer zastanawia się, żeby dać mu opiekę nad tym twoim pacjentem, Zayn'em, dobrze mówię?
Zamarłam.

- Że co?! Chyba go popierdoliło? Przecież on się nie umie nim zajmować! Słyszałaś, co było ostatnim razem! - Wykrzyknęłam. Zacisnęłam dłonie w pięści.

- Uspokój się. Zachowujesz się, jakby był dla ciebie bliską osobą. Wiesz, jaki jest regulamin? Żadnych kontaktów towarzyskich z pacjentami.

- Daj spokój.Jestem pewna, że Zayn nie zgodzi się na zmienienie opiekuna. Nie pozwolę na to.

- Chyba jednak trochę cię obchodzi - zasugerowała.

- Oczywiście. To jeden z moich poważniejszych pacjentów. Interesuję mnie i to bardzo. Chcę dokończyć nad nim opiekę.

- Tylko wiesz, że decyzję podejmie Fisher?

- Zayn się na to nie zgodzi. - Już ja coś wykombinuję. - Okej, sprawdzimy wreszcie moje mieszkanie?

- Daj mi rękę. Trochę się boję - podałam jej dłoń.

- Nie tylko ty - szepnęłam i ruszyłam w kierunku mojego domu.

Lekko rozchyliłam drzwi. Przełknęłam ślinę. Powoli weszłam do mieszkania i to, co tam zobaczyłam przeszło moje wyobrażenia. Wszystko było porozwalane po podłodze. Ciuchy, naczynia, fotografie. Meble były doszczętnie zniszczone, mój ulubiony, szklany stół rozbity. Na białej ścianie w salonie widniał wielki napis, zapisany czerwoną farbą w sprayu: "Powiesz wszystko, albo zginiesz."

- O cholera - pisnęła Elizabeth i zakryła usta dłońmi. - Czego ten kto może od ciebie chcieć?

- Nie wiem - skłamałam. - Na prawdę, nie mam pojęcia.

- Teraz musisz zadzwonić po policję - poinformowała.
Pokręciłam przecząco głową.

- I co im powiem? Przepraszam, ale ktoś chce ode mnie usłyszeć coś, czego nie wiem? To absurd! Nic z tym nie zrobią.

- Chcesz to zostawić?
Westchnęłam.

- Na razie nie wiem, co z tym zrobię. Mogę spać dziś u ciebie? - Poprosiłam.

- Jasne, poczekam na ciebie w samochodzie. Weź potrzebne rzeczy. O ile coś znajdziesz w tym bałaganie.

                                                                *

      Stałam na balkonie, w domu Liz. Musiałam zaczerpnąć świeżego powietrza. Moja przyjaciółka zeszła na dół, do kuchni, zaparzyć jakieś ziółka na uspokojenie. Byłam jej wdzięczna, że wzięła mnie do siebie. Nie wiem, czy zdołałabym być teraz sama w zdemolowanym domu. Kiedy pomyślałam sobie o kosztach remontu, moja głowa zaczynała pulsować. Nie zrobiłam jeszcze opłat za rachunki, do końca nie spłaciłam kredytu. Jak mam je odremontować? To kupa forsy! Ja na razie jej nie mam. Chyba będę musiała zadzwonić do rodziców i poprosić o pożyczkę. Moje przemyślenia przerwał dźwięk mojego telefonu. Dostałam esemesa.Wzięłam urządzenie do rąk i odblokowałam klawiaturę. Nieznany. Otworzyłam wiadomość. Po raz kolejny moje serce przyśpieszyło swój rytm, gdy ją odczytałam.

"Następnym razem nam nie uciekniesz, dziwko."

Zimny pot oblał moje ciało. Cholera, cholera, cholera. Co ja zrobię? A może Niall specjalnie odjechał? Przecież Malik obiecał, że będą mnie pilnować? Może to jest ich zagranie? Komu mam wierzyć?
Kolejny raz usłyszałam dźwięk swojego telefonu. Tym razem było to połączenie. Odczytałam nazwę kontaktu i nie wiedziałam, czy powinnam odebrać. Postanowiłam jednak zaryzykować.

- Gdzie ty do cholery jesteś?! Przestaliśmy cię obserwować tylko na chwilę! Nie ma cię w domu. Leah? - Nathan wydawał się wyraźnie zły i... zmartwiony? Nie, na pewno był tylko wściekły. Zauważyłam, że lubił panować nad innymi.

- Tylko na chwilę? Przez tę chwilę mogłabym już być martwa, ale nie martw się, nic mi nie jest. Jestem u mojej przyjaciółki, Elizabeth. Podać ci jej adres, żebyś przysłał tu jednego z twoich przydupasów? - Byłam zła. Zła na niego, na siebie. Uważałam, że jeśli ktoś obiecuje kogoś pilnować, to to robi, przez cały czas.

- Nie, wiem dokładnie gdzie to jest - odpowiedział.
Co?

- Jak to?

- Sprawdziłem wszystkie miejsca, w których mogłabyś się znajdować. Masz mnie za debila? - Fuknął.

- Owszem, mam. Wiesz co, Malik? Nie wierze w żadne twoje słowo. Chcesz mnie zabić, prawda? Po co ten cały cyrk? Nie boję się! Możesz zabić mnie w tej chwili, słyszysz, śmieciu?! Mam w dupie to wszystko. Chce umrzeć, nie chce tego gówna- rozpłakałam się do słuchawki. Dałam upust emocjom.

- O czym ty mówisz? Co się stało? Jessy, jesteś tam? - Nie odpowiadałam. Próbowałam się uspokoić. Wdech i wydech, Lee. - Odpowiedz.

Jego głos złagodniał. Czyżby obudziły się w nim wyrzuty sumienia? Oh, jak miło. Szkoda, że robi ze mnie idiotkę.

- Daj mi spokój! Nie chcę cię widzieć! Załatwimy sprawę z Zaynem, jak najszybciej, i zostawisz mnie w spokoju, czy to jest jasne? - Wrzasnęłam do słuchawki.

- Jess, uspokój się, proszę.

Proszę? On mnie prosi?

- Obiecaj mi to, Malik - wydukałam.

- Nie mogę.

- Dlaczego?

- Bo..

- Bo co, do cholery?!

- Bo jesteś mi potrzebna, Leah.

Usłyszałam, a zaraz po tym połączenie zostało przerwane. Jestem mu potrzebna? Do czego? Czego może ode mnie może chcieć Nathan Javadd Malik?

                                                                       *

      Kiedy rano wraz z Elizabeth pojawiłam się w szpitalu, od razu postanowiłam porozmawiać z Fisherem. Wiadomość, iż chce zmienić opiekuna Zayna, do tego miał nim zostać Greg, przyprawiała mnie o zawroty głowy. Mimo tego, co się wydarzyło, nie chciałam stracić kontaktu z brunetem. Musiałam dopilnować, by wszystko poszło zgodnie z planem. Może wtedy jednak uda mi się uwolnić z tego piekła?
"Bo jesteś mi potrzebna, Leah." Jego głos znów pojawił się w mojej głowie. Słowa, które do mnie skierował wstrząsnęły każdą cząstką mojego ciała. Najgorsze jest to, że nie wiedziałam, czy się boję, czy jednak w jakiś sposób mi to pasuje. Jestem idiotką. Kompletną idiotką.

- Doktorze Fisher! - Zawołałam, kiedy tylko zauważyłam, jak przemierza szpitalny korytarz. Dogoniłam go.

- Wiem, o czym chcesz porozmawiać, a raczej o kim, i stanowczo odmawiam. Decyzję już podjąłem i jej nie zmienię, mimo protestów Pana Malika - przeszedł do konkretów, a we mnie aż zawrzało. Zayn protestował?

- Dlaczego? Przecież dobrze się nim zajmowałam!

Garry się zasmiał.

- O tak, aż za dobrze.

- O czym ty mówisz? - Przymrużyłam oczy.

- Są też inni pacjenci, Leah. Skupiłaś się na tym młodzieńcu i zrobiło się tak, jakbyś olała innych.

- Poprawię się, obiecuję! Niech Pan mi da szansę. To mój pierwszy pacjent, może trochę zbyt mocno się przejełam i... - Garry jednak nie dał mi dokończyć. Uniósł lewą rękę do góry i pomachał mi nią przed oczami.

- Wystarczy, to już postanowiłem. Nie zmienię swojej decyzji - odpowiedział i wyminął mnie kierując się do sali z numerem czwartym.

Jeszcze zobaczymy, doktorze Fisher! Jeszcze zobaczymy!

                                                                  *

- Wszystko zapamiętałeś? - Spytałam go chyba po raz setny. Za każdym razem kiwał głową, w celu potwierdzenia, jednak ja byłam pełna obaw.  Mój plan był świetny, ale musiał się w pełni udać.

- Na pewno?
Brunet tylko się zaśmiał. Posłałam mu lekki uśmiech, co odwzajemnił.

- Zrobię wszystko zgodnie z planem. Nie chcę, żeby pilnował mnie Greg. Nie ufam mu.

- Ja też. Po tym, jak cię nie przypilnował... Zayn,tak właściwie, kto podał ci truciznę?
Dlaczego wcześniej go o to nie zapytałam?

- Nie pamiętam. Jedyne co zauważyłem, to postać w lekarskim fartuchu z maską na twarzy.

- Myślisz, że to ktoś stąd?

- Nie wiem, Leah. Każdy mógł zdobyć taki uniform. To nic trudnego.

- Masz rację. Usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi i zobaczyłam pielęgniarkę wchodzącą do pomieszczenia.

- Możesz zaczynać - szepnęłam, a mój wzrok spotkał się z czekoladowymi tęczówkami Zayna.

- Jak to nie będzie już się Pani mną opiekować?! Kto to zarządził, do kurwy?! - Po sali rozległ się krzyk Malika. Udałam zdezorientowanie, by pielęgniarka niczego się nie domyśliła. - Może Pani mi powie?! - Zwrócił wzrok w kierunku pielęgniarki, Giny.

- Nie wiem, proszę Pana. Musze zrobić panu zastrzyk - odpowiedziała. Usunęłam się po cichu i zrobiłam jej miejsce. Kiedy pielęgniarka zostawiła rozpakowaną wcześniej strzykawkę na stoliku, obok łóżka Zayna, brunet chwycił ją zgodnie z planem. Przyłożył ją do swojej szyi, a igła nieznacznie się w nią wbiła. Przerażona Gina krzyknęła, na co ja postanowiłam zareagować tak samo.

- Niech Pan to natychmiast odłoży, Panie Malik! - Krzyknęła.

- Powiedz, że chce mieć jako opiekunkę Colins, tylko ją, zrozumiano?! Inaczej ta strzykaweczka znajdzie się w mojej szyi! Przez ciebie - wypowiedział Zayn histerycznie, coraz mocniej ściskając strzykawkę.

- No zrób coś! - Zwróciłam się do pielęgniarki.

- Pobiegnę po doktora Fishera - zakomunikowała i wybiegła z sali.
Uśmiechnęłam się do Zayna.

- I co, jak mi idzie?

- Jak na razie przeraziłeś pielęgniarkę. Teraz musisz się postarać, żeby Fisher zgodził się na twoje warunki.
Zaśmiał się.

- Spokojnie, kochanie. Jestem aktorem od urodzenia - puścił mi oczko. Widziała, że zmienił mimikę twarzy, a zaraz potem usłyszałam, jak do sali wbiega Garry.

- Co tu się dzieje?

- Pan Malik... - zaczęłam, jednak Zayn mi przerwał.

- Chce ją, rozumiesz?! Nie chce nikogo innego, ona ma się mną opiekować. Inaczej się zabiję, dotarło?! - Musiałam przyznać, że był w tym kapitalny. Woah, chyba pomylił się zawodowo. Zamiast zostać... no właśnie kim? Kim on właściwie był?

- Niech się Pan uspokoi, Panie Malik - Fisher próbował podejść do Niego, jednak Zayn mu to uniemożliwił.

- Jeszcze krok i to zrobię!

- Niech Pan nie będzie śmieszny i to odłoży.

- Śmieszny? W porządku. Będę to robił powoli. I tak zdechnę. Czy to gówno włożę do szyi, czy odłączę te wszystkie kabelki. Najwyżej się dłużej pomęczę - odpowiedział i drugą, wolną ręką zaczął odłączać podłączone do niego kable. Aparatura zaczęła pikać.

- Zayn, co ty robisz?! - Krzyknęłam zdezorientowana.
Tego nie było w planach! Co on wyprawia? Przecież może się zabić!

- Dobrze, wygrał pan, panie Malik! - Zrezygnowany głos Fishera rozniósł się po sali.
Co? Udało się?

- Pani Colins dalej będzie się mną zajmować? - Wolał się chyba upewnić.

- Tak.

- Wie Pan, że jeśli tak nie będzie powtórzę to? - Niepewnie spojrzałam na Garrego. Był wściekły.

- Rozumiem. Colins, jest twój - zwrócił się do mnie.


Niepewnie skinęłam głową. Gdy tylko to wypowiedział, podbiegłam do Zayna i podłączyłam odłączone przez niego kable. Pielęgniarka, jak i doktor wyszli. Zostałam z nim sama.

- Czyś ty zwariował?! 

- Spokojnie, kontrolowałem to.

- Kontrolowałeś?! -Podniosłam głos. - Nawet nie wiesz, jak bardzo jest potrzebna ci ta aparatura w tym momencie.

- Nic się nie stało, rozluźnij się, wygraliśmy.

Miał rację.

- Nie rób tak nigdy więcej, dobra?

- Tak jest, opiekunko - roześmiał się, w czym mu zawtórowałam.

Był inny niż swój brat. Bardziej weselszy, delikatniejszy. Nie pasował mi do typowego kryminalisty. Zastanawiałam się, czy zachowanie drugiego Malika, jest spowodowane tylko przez Rose. Kobieta mogła sprawić, by miał aż taką znieczulice na ludzkie odczucia?

- Zayn?

- Hmm? - Mruknął.

- Dlaczego twój brat ciągle zachowuje się jak kretyn? No wiesz, chodzi mi o jego zachowanie w stosunku do innych. Jest zimny, arogancki, nieczuły. Szybko się denerwuje i chyba zauważa tylko siebie.

Widziałam, jak przegryza dolną wargę. Zapewne myślał nad odpowiedzią. Jego oczy  błądziły po pomieszczeniu. Był blady, ale wciąż przystojny.Skłamałabym, gdybym powiedziała, że mi się nie podobał. Podobał mi się. Czasem nawet bałam się przyznać przed sobą, że nie mogę oderwać od niego wzroku. Nie chciałam tego, ponieważ wiedziałam, że zarówno Nathan był tak samo przystojny. Może bardziej niebezpieczny, ale przystojny. Podobali mi się obaj. Jeden delikatny i  towarzyski, drugi tajemniczy i niebezpieczny.

- Czasem patrzymy na innych zbyt powierzchownie. Nathan... on po prostu był tym pechowym bliźniakiem. Ja miałem więcej szczęścia. Mnie uchronili od tego gówna.

- O czym ty mówisz? - Spojrzałam na niego.

- Nie jesteśmy ze sobą od dziecka - westchnął. - Przepraszam, Lee. Powiedziałem już wystarczająco dużo.
Co?
- Musisz mi to wyjaśnić, proszę cię!

- Jestem śpiący, przepraszam maleńka.

- W porządku. Pamiętaj, że nie odpuszczę.

Odpowiedziałam, wstałam z jego pościeli i wyszłam z sali. Dowiem się, choćbym miała poruszyć niebo i ziemię. Tkwię w tym przez niego. Zasługuję na prawdę.


______________________________________________

Kolejny rozdział! Piszę i piszę! Mam nadzieję, że będzie was tu coraz więcej! Liczę na to. Po raz kolejny proszę, o rozpowszechnianie tego fanfiction. Jeśli uważacie, że zasługuję na uwagę, polecajcie je innym. Możecie także używać hashtagu na twitterze: #MistakeFF - może kiedyś uda mu się wejść do polskich trendów, jak innym, popularnym i uwielbianym przez was fanfikom?

Dziękuję z całego serducha za komentarze! DO NASTĘPNEGO! <3


12 komentarzy:

  1. O niebiosa *__* ten rozdział jest skdbdkabdxjixvsvd zresztą jak całe to ff <3 Co znaczą słowa Zayna? Nathan potrafi martwić się o kogoś? Kto zagraża Leah? coraz więcej pytań, na które nie znam odpowiedzi ale mam podejrzenie że znaleźć je będę mogła znalezć w następnych rozdziałach :* mam nadzieję że pojawią się szybko bo normalnie wariuję :o kocham to ff xx
    Serdeczne pozdrowienia, dużo weny

    ~@frugggo

    OdpowiedzUsuń
  2. O boze... oni z tym zabiciem Leah tak na serio? Kurwa zaczynam sie bac. A ten Nathan ma jej do chuja pilnowac.
    Boze kim sa naprawde ta cala paczka Malikow, nie wydaje mi sie ze to oni sa ci zli.. idk :/
    Czekam na nexta :)
    Powodzenia kochana! ♥
    @zayns_orange

    OdpowiedzUsuń
  3. No, no kochana szalejesz z tymi rozdziałami i rozwijająca się w tym opowiadaniu akcją!
    Dobrze, że te typy nie zauważyli Leah. To byłby numer, ale kim oni tak w ogóle są? Bardzo mnie to ciekawi.
    Nathan jakiś ty opiekuńczy, no brawo, brawo. Do czego jest mu potrzebna Leah. Naprawdę tak dużo znaków zapytania sobie stawiam.
    Woah akcja zdesperowanego Zayn'a - fantastyczna! Naprawdę powinien być aktorem! Szczególnie w 50sog ;d
    Czyżby Zayn miał normalną rodzinę, a Nathan wychowywał się w Domu Dziecka? To bardzo intrygujące.
    Czekam na next i życzę mnóstwo weny <3
    Kocham, @youmakememad96 .xx

    OdpowiedzUsuń
  4. No, no kochana szalejesz z tymi rozdziałami i rozwijająca się w tym opowiadaniu akcją!
    Dobrze, że te typy nie zauważyli Leah. To byłby numer, ale kim oni tak w ogóle są? Bardzo mnie to ciekawi.
    Nathan jakiś ty opiekuńczy, no brawo, brawo. Do czego jest mu potrzebna Leah. Naprawdę tak dużo znaków zapytania sobie stawiam.
    Woah akcja zdesperowanego Zayn'a - fantastyczna! Naprawdę powinien być aktorem! Szczególnie w 50sog ;d
    Czyżby Zayn miał normalną rodzinę, a Nathan wychowywał się w Domu Dziecka? To bardzo intrygujące.
    Czekam na next i życzę mnóstwo weny <3
    Kocham, @youmakememad96 .xx

    OdpowiedzUsuń
  5. O Matko dajcie tlenu, zajebisty rozdział, batdzo mi się podobał. Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny !
    cóż moja teoria jest taka : Zayn i Nathan byli w domu dziecka, i trafili do różnych rodzin lub adoptowali tylko Zayn'a, a Nathan został w domu dziecka, albo coś w tym stylu xd
    + mam nadzieję że ludzie Nathana będą lepiej wykonywać swoją robotę i lepiej chronić Lee ....
    pozdrawiam i życzę duuuużo weny : )
    @foreveralonexx3 xoxo

    OdpowiedzUsuń
  7. coo?? jak to nie od urodzenia?
    gdzie jest Javaad? kocham go :)

    @nala292

    OdpowiedzUsuń
  8. Zabijasz mnie kochana z kazdym nowym rozdzialem! To opowiadanie jest genialne! Pff... To i tak za malo powiedziane!
    Uff, cale szczescie, ze Leah sie schowala i wlamywacze jej nie znalezli. Martwie sie o nia.
    Nie dziwie sie Leahi, ze naskoczyla na Nathana... Przez nich jest w niebezpieczenstwie!
    Ciekawi mnie wypowiedz Zayna. Nie sa ze soba od dziecka hmm... czyzby Nathan byl z domu dziecka?
    Musze czekac na odpowiedzi na moje pytania :3
    Czekam na kolejny rozdzial xx
    Pozdrawiam, @droowseex

    OdpowiedzUsuń
  9. Wooow! Ten rozdział jest per - fek -cyj - ny!
    Myślę, że to chodzi o to, że może oni byli jakoś rozdzieleni, wychowywali się w rodzinach zastępczych albo coś takiego, a potem się odnaleźli i tak zaczęła się ich wspólna historia.
    Wolę Zayn'a oczywiście, bo jest delikatniejszy , no ale rozumiem, że Nathan rzeczywiście mógł mieć gorzej.
    Dziękuję i kocham <3
    @mysweetloouis

    OdpowiedzUsuń
  10. Fisher to debil! Ale się udało! :D
    A początek rozdziału zaparł mi dech w piersiach. Chcę szybko dalej! To jest wspaniałe!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. O matko, nie mam pojęcia skąd mam link do twojego ff, chyba podesłałaś mi go kiedyś na tt i zalegał u mnie w zakładkach, ale tak się cieszę, że dziś po nie sięgnęłam, jest po prostu genialnie! Zakochałam się <3
    Super historia, naprawdę mnie wciągnęła, już się nie mogę doczekać co będzie dalej.
    PISZ! xx Weny życzę :)
    http://goodbookiswhatiwant.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. P O W I E T R Z A. POTRZEBUJĘ. TERAZ. TUTAJ. ROZDZIAŁ PO PROSTU POWALAJĄCY, Niesamowity.

    DUUUUŻO WENY, CZEKAM NA CIĄG DALSZY!
    Uwielbiam xx

    OdpowiedzUsuń