Byłam zaskoczona faktem, że właśnie wtulam się w osobę, którą uważam za niebezpieczną i jak do tej pory uważałam, niezaufaną. Teraz byłam innego zdania. Jego brat, Zayn na pewno nie miał wobec mnie złych zamiarów, a jego prośba, bym zaufała Nathanowi dała mi do myślenia. Nie byłam do niego przekonana, gdyż traktował mnie małostkowo. Wewnątrz siebie odczuwałam, jakby myślał jedynie o sobie. Wyglądał na narcystycznego gnojka, który sam nie wie czego chce. Do dziś. Do tej chwili, w której właśnie czuję niespokojny oddech bruneta na szyi, jego dotyk dłoni owiniętych wokół mojej talii. Zapach jego perfum wprawia mnie w lekki stan zakłopotania, a jednak wciąż tkwię w uścisku silnych ramion Nathana. Melodia wydobywająca się z jego ust stała się moją melodią. Gdybym tylko mogła, słuchałabym jak mi ją śpiewa co wieczór. Poczucie bezpieczeństwa w ramionach Malika wygrało z innymi uczuciami. Na moich ustach zagościł lekki uśmiech, postanowiłam zignorować wszelkie obawy. Jestem kobietą, potrzebuję oparcia, osoby rozumiejącej mój aktualny stan. On właśnie stał się tą osobą. Wiedział, co przeżywam wewnętrznie i mimo swojego wybuchowego charakteru stara się mi pokazać, że nie jestem w tym sama.
- Give me love like her
'Cause lately I've been waking up alone - ponownie zaczął nucić fragment piosenki. Dopiero teraz ją poznałam. W jego wykonaniu brzmiała emocjonalnie, prawdziwie. Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w aksamitny głos bruneta.
- Paint splattered tear drops on my shirt
Told you I'd let them go
And that I'll fight my corner
Maybe tonight I'll call ya
After my blood turns into alcohol - lekko kołysał naszymi ciałami. Było mi przyjemnie. Nie chciałam, aby ta chwila się skończyła.
- No, I just wanna hold ya - usta Javadda dotknęły płatka mojego ucha. Zagryzłam wargę. Kocham jego głos.
Poczułam, jak lekko odsuwa się od mojego ciała. Swoje dłonie położył na moich biodrach. Niechętnie otworzyłam oczy. Mój wzrok spotkał się z jego. Zauważyłam, że jego tęczówki błyszczą, a na usta ułożone są w lekkim uśmiechu. To wywołało taką samą reakcje u mnie. Poczułam, jak kąciki moich ust unoszą się do góry. Nie spuściłam wzroku, wręcz przeciwnie. Czułam się, jak zahipnotyzowana. Zahipnotyzowana nim.
- Chciałem powiedzieć, że... - przerwałam mu, kładąc palec na jego pełnych, męskich ustach.
- Ufam ci.
- Co? - Spytał pośpiesznie, jakby niewyraźnie usłyszał, co powiedziałam.
- Powiedziałam, że ci ufam.
- Nie zawiodę cię, obiecuję - wyszeptał, a przez moje ciało przeszły ciarki. - Dlatego też muszę cię teraz zostawić. Mam ważną sprawę do załatwienia.
Przestraszył mnie. Chodziło o te esemesy i włamanie do mojego domu? On chyba nie chce zrobić żadnej głupoty...
- Pamiętaj, że oni cię szukają. Z tego co wiem, nie mogą cię znaleźć - przypomniałam mu.
- To niedługo się zmieni. Mamy już na nich plan.
- Plan? Jaki plan? I na kogo? - Spojrzałam na bruneta. Odsunął się ode mnie i poszedł w kierunku korytarza, w którym zaczął ubierać buty. Najwyraźniej nie żartował, że zostawi mnie tutaj samą. - Odpowiedz.
- Obiecuję, że odpowiem ci na wszystkie pytania, wtedy, kiedy ten cały cyrk się skończy. Zostaniesz u nas na kilka dni, oni już wiedzą, gdzie mieszkasz.
Chyba sobie żartuje.
- Chcę znać odpowiedź teraz, już. Nathan, zrozum... siedzę w tym tak samo, jak ty. Powinnam się czegoś dowiedzieć o nich, o tobie.
Spuścił wzrok. Wziął marynarkę z wieszaka i otworzył lekko drzwi wejściowe.
- Prawda złamie ci serce - usłyszałam, a mój puls zaczął wariować.
W jaki sposób?
- Mimo wszystko chce ją poznać - wyznałam.
- Czasami trzeba skłamać, by prawda nie zrujnowała tego, co próbujemy zbudować - odpowiedział i pośpiesznie wyszedł. Stałam naprzeciw zamkniętych przez Malika drzwi, w wielkim szoku i ponownym zdezorientowaniu. Czy to kiedyś minie? Jakie kłamstwo może być lepsze od prawdy? Co jest takiego w życiorysie Malików,o czym nie chcą mi powiedzieć. Czy kiedykolwiek dowiem się, o co w tym tak naprawdę chodzi? Proszę, niech znajdę odpowiedzi choć na kilka z moich pytań. Proszę.
*
Nie zostało mi nic innego, jak znaleźć sobie jakieś zajęcie. Zdecydowałam, że poszukam go sobie w kuchni. Może ugotuję jakąś dobrą kolację? Co prawda nie wiem, kiedy domownicy wrócą do domu, i czy w ogóle wrócą, ale jeśli ugotuję coś uniwersalnego, co można odgrzać, nie będzie problemu. Zajrzałam do lodówki. Znalazłam w niej wszystkie potrzebne rzeczy do zrobienia naleśników, świetnie. Może to zajmie moje myśli kłębiące się wokół rozmowy z Javaddem.
Gotowanie nie było moją domeną, jednak naleśniki robiłam dość często, co dało mi wprawę do ich wykonywania. Usmażyłam dość dużą porcję. Najwyżej się zmarnują, jeśli nie wrócą do domu, albo nie będą im smakowały. Szczerze miałam to gdzieś. Najważniejsze, że nie skupiałam się głębiej nad słowami Malika. Moją pracę przerwał trzask drzwiami. Oho, ktoś jednak skosztuje moich naleśników?
- Malik, gdzie jesteś?! - Po domu rozniósł się nieznany mi głos. Nie był to głos Harrego, Louisa, ani Nialla. O cholera.
Spanikowana, słysząc coraz wyraźniej odgłosy zbliżającego się do kuchni osobnika, uniosłam do góry metalową łyżkę, którą trzymałam w prawej dłoni. Odwróciłam się przodem do wejścia do kuchni. Kiedy moim oczom ukazał się wysoki blondyn, wydalam z siebie pisk i wysunęłam metalowy przedmiot w jego stronę.
- Ja pierdole, zabieraj to ode mnie - odskoczył, jakby bał się, że coś mogę mu tym zrobić.
- Kim jesteś?
- Znajomym Zayna i Nathana - odpowiedział, unosząc lekko ręce do góry. - Nic ci nie zrobię, Leah. Tylko połóż tę łyżkę.
Kolejny który mnie znał, a ja nic o nim nie wiedziałam? Ile jeszcze takich ludzi mają Malikowie?
- Dobra, znasz mnie, ale to o niczym nie świadczy. Jak mam ci uwierzyć, że jesteś ich znajomym?
Westchnął. Uniósł lewą dłoń w której dostrzegłam pęk kluczy.
- Mam klucz od domu. Nie poznałaś mnie, bo musiałem pilnie wyjechać. Uspokój się i odłóż tę łyżkę - nakazał.
Przecież i tak mu nic nią nie zrobię, więc czemu się tak z nią sra?
- Boisz się zwykłej, metalowej łyżki?
- Po prostu ją odłóż - pokręcił niezadowolony głową. Uległam mu i odłożyłam przedmiot na blat kuchenny. Z ust chłopaka wydobył się świst wypuszczanego powietrza. Zauważyłam ulgę na jego twarzy, ale czym mógł się tak przejąć? Chyba nie wyglądałam aż tak groźnie? - Liam Payne - głos blondyna przerwał moje rozmyślenia. Uścisnęłam jego dłoń skierowaną w moją stronę.
- Leah Colins - przedstawiłam się, jak przystało, chociaż pewnie doskonale wiedział, jak mam na imię.
- Mogę? - Spostrzegłam, jak siada przy stole kuchennym i wskazuje wzrokiem na talerz naleśników.
- Jasne, częstuj się.
Bez namysłu sięgnął po jednego z moich naleśników. Nim zdążyłam nalać mu szklankę mleka, on wsunął ich chyba z sześć. Wow, jakby nie jadł przez tydzień. Postanowiłam usiąść naprzeciwko niego. W mojej głowie rodził się szatański plan. Mimo słów Nathana, z których wynikało, iż nie mogę poznać prawdy, postanowiłam spróbować wyciągnąć kilka informacji na temat Malików od Liama. Może on będzie bardziej rozmowny.
- Skoro jesteś przyjacielem Malików, to pewnie wiesz trochę na ich temat - zaczęłam. Liam podniósł na mnie swój wzrok. Skinął twierdząco głową na moje pytanie, nie przestając jeść. - Nie zdążyłam jeszcze z nikim porozmawiać... - skłamałam - i dostać odpowiedzi na kilka z moich pytań. Wiesz, Zayn jest w złym stanie, a Nathan zawsze ma coś do załatwienia - przewróciłam oczami. - Odpowiesz mi na niektóre z moich pytań?
- Na wszystkie na pewno nie, ale spróbuję ci cokolwiek wytłumaczyć - odpowiedział.
- Um, dzięki - bąknęłam. Taka odpowiedź oczywiście nie była dla mnie satysfakcjonująca w pełni, ale musiałam się nią zadowolić. - Po pierwsze chciałabym wiedzieć, kto nas szantażuje. Mówię nas, bo od niedawna dostaję pogróżki i... - nie zdążyłam powiedzieć, bo Payne mi przerwał.
- Wiem, dostałem telefon od Javadda. Dlatego tu jestem. Mam cię pilnować. Co do twojego pytania, to nie mogę ci podać konkretnych danych tych osób. Powiem tylko, że nie warto z nimi zadzierać. Javadd z nimi współpracował, ale kiedy dowiedzieli się o jego bracie obrali go na celownik.
- Dlaczego z nimi współpracował? Nie wiedzieli o Zaynie?
- To zbyt skomplikowane. Ojciec Malików należał do nich. Dziecko każdego członka po narodzinach automatycznie staję się ich częścią
- To jakaś sekta?
- Coś podobnego - skinął głową.
- No dobra, ale powiedziałeś, że tylko Javvad z nimi współpracował. Co się stało z Zaynem?
- Ojciec wraz z matką postanowili go ukryć. Nikt nie wiedział, że urodziły się bliźniaki - wyjaśnił.
- Aż do teraz. Jak się dowiedzieli?
Musiałam dopytać o wszystko. Teraz przynajmniej wiedziałam coś na ich temat.
- Pan Malik wyjawił Javaddowi, że ma brata, jednak nie powiedział, gdzie się znajduję. Jav chciał koniecznie go odnaleźć. Zaczął szperać w dokumentach ojca i gromadzić informacje. Znalazł adres Zayna, zaczęli się spotykać, budować więź, jednak krótki czas po tym dokumenty trafiły w ręce nazwanej przez ciebie "sekty".
- No, a jak inaczej byś to nazwał?
Nie mam innego słowa. Tak właśnie działają sekty.
- Po prostu gangiem, Leah.
Co? Gang?
- Chyba sobie żartujesz?
Zaprzeczył.
- Chociaż to powinien ci powiedzieć. Malik myśli, że wszystko utrzyma w tajemnicy? Przecież oni już zaczęli cię zastraszać - przewrócił oczami.
- Czym oni się zajmują? - Przełknęłam ślinę.
- Na to pytanie nie mogę ci odpowiedzieć. Kiedyś na pewno się dowiesz, ale nie ode mnie.
- A od kogo?
- Czas pokaże.
No tak, chyba wymagam już zbyt dużo.
- Dobra, skoro Malik pracował dla nich, to dlaczego już tego nie robi?
- Przekonał się, jaki śmietnik tam panuje. Dlatego dołączył do nas.
- Czy wy też... no wiesz - nie wiedziałam, jak dobrać odpowiednie słowa.
- W pewnym sensie tak...
- To znaczy jakim?
Musiałam wyciągnąć z niego więcej. Wreszcie znalazł się ktoś, kto postanowił udzielić mi jakichkolwiek odpowiedzi. Niestety, ktoś właśnie wrócił do domu i przerwał nam naszą rozmowę. W progu pojawił się nie kto inny, jak sam Nathan. Od razu wbiłam w niego pełny gniewu i rozczarowania wzrok. Nim zdążył wejść do pomieszczenia i usiąść, ja stanęłam naprzeciw niego.
- Może masz mi coś do powiedzenia? - Spytałam oschle.
Zaskoczenie wstępujące na twarz bruneta, dało mi niemałą satysfakcję. W końcu to w jego głowie pojawiły się jakiekolwiek pytania.
- Kurwa, Liam... nie mów, że jej wszystko powiedziałeś - syknął w stronę blondyna.
- Nie wszystko. Trochę tylko rozjaśniłem jej umysł.
Javadd zacisnął dłonie w pięści. Był zły, bardzo.
- Nie prosiłem cię o to! Do kurwy! Powiedziałeś jej, że my... - urwał, bo po pomieszczeniu rozległ się krzyk Liama.
- NIE! Zwariowałeś? - Blondyn aż poderwał się z miejsca.
- Kurwa - wysapał Nathan, ominął mnie i usiadł na krześle. - Co wie?
- Wiem, że pracowałeś w jakimś gangu. Wiem, że twój ojciec ukrył Zayna. Wiem, że go odnalazłeś i oni go znaleźli. Wiem też, że już z nimi nie współpracujesz - zaczęłam wyliczać.
- I po chuj jej to mówiłeś? - Zwrócił się do Payna.
- Powinna wiedzieć przynajmniej tyle, nie sądzisz?
- Nie.
- Ja uważam inaczej.
- I dlatego jej powiedziałeś?
- Nie wie wszystkiego, więc się uspokój. Wie to, co powinna wiedzieć, niczego więcej się nie dowie.
- Kurwa, Payne. Nie prosiłem cię o to.
- Nie zapominaj, że to ja tutaj o wszystkim decyduję.
Nathan wydał z siebie warknięcie, po czym walną pięścią w stół.
- Nie wkurwiaj mnie. Już to przerabialiśmy, nie pamiętasz?
Mierzyli się wzrokiem. Wymieniali ze sobą wrogie spojrzenia, a ja przegryzałam paznokcie ze strachu. Pobiją się?
- I co z tego wyszło? Ta dziwka i tak nas wydała. Gdyby nie ona Dylan i jego świta leżeliby w grobie- krzyknął.
- Nie wspominaj o niej!
- Co, prawda boli? Mówiłem, żeby nie wkręcać tej kurwie ciemnoty. Była taka ciekawa, że zakumplowała się z tym śmieciem i nas sprzedała.
Twarz Liama była już czerwona ze złości. Nathan ciężko oddychał. O kim oni rozmawiali?
- Zamknij mordę, Payne. - Widziałam, że Malik ledwo powstrzymuję się przed uderzeniem Liama. Nerwowo zaciska szczękę i formuję dłonie w pięści.
- Nie chce, by powtórzyła się historia z Rose.
Rose, Rose, Rose. O cholera. To ta dziewczyna, w której był zakochany Malik. Sytuacja robiła się coraz niebezpieczniejsza, więc postanowiłam im przypomnieć, że nie są sami. Poskutkowało.
- Koniec tego. Leah, chodź ze mną. Pokażę ci twój pokój - brunet zwrócił się do mnie. Wstałam od stołu. Posłałam Liamowi przepraszające spojrzenie.
- Dzięki za naleśniki, były pyszne - uśmiechnął się w moją stronę, co odwzajemniłam.
Skierowałam się za Nathanem schodami, na pierwsze piętro. Malik otworzył przede mną drzwi jednego z pokoi. Przepuścił mnie w drzwiach, co mile mnie zaskoczyło. Wycedziłam jedynie ciche podziękowanie. Pokoik był mały, ale przytulny. Jasnokremowe ściany, ciemniejsze zasłony, duża, drewniana szafa i wielkie łóżko.
- Mój pokój jest na przeciwko. Jeśli coś się będzie działo, po prostu zapukaj.
- Skomentujesz mi jakoś tę kłótnię z Liamem? - Spytałam.
- Nigdy się nie zakochuj - odpowiedział. Odwrócił się i pośpiesznie wyszedł z pomieszczenia.
O cholera.
*
Obudził mnie budzik mojego telefonu. Niechętnie otworzyłam oczy i spojrzałam na wyświetlacz. Siódma rano, świetnie. Dobrze, że nastawiłam sobie alarmy na tydzień, bo zupełnie zapomniałabym, o pracy. Dostrzegłam także kilka nieodebranych połączeń od Elizabeth. No tak, zapomniałam ją poinformować, że mam lokum. Z tego wszystkiego niedługo zapomnę o swoim istnieniu. Przeciągnęłam się, wykonałam kilka pobudzających ćwiczeń i przystąpiłam do porannych czynności. Łazienka o tej godzinie była pusta, więc swobodnie mogłam się w niej zamknąć i wykąpać. Dopiero pod prysznicem zorientowałam się, że nie mam czym jechać do pracy. Mój samochód został w garażu, uwielbiam swoje ogarnięcie.
Zeszłam po schodach, mając nadzieję, iż ktoś już nie śpi i zawiezie mnie do szpitala. Na szczęście na dole spotkałam Nialla, obżerającego się moimi naleśnikami.
- Smacznego - zaśmiałam się widząc jego pełne usta. Wymruczał coś, nie otwierając ich. - Wiesz, ja zrobiłam te naleśniki. Dobre?
- Pychota! - Zamlaskał.
- Ale wiesz, że coś za coś? Ty jesz moje naleśniki, a ja dostaję od ciebie darmową podwózkę do szpitala.
- Sprytnie - skwitował niebieskooki. - Dobra, niech ci będzie.
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Dobrze robić z tobą interesy - zaśmiałam się, na co on odpowiedział mi tym samym.
*
- Kto podwiózł cię do pracy? - Spytał Greg po ty, jak zobaczył odjeżdżający samochód Nialla ze szpitalnego parkingu.
- Przyjaciel - mruknęłam.
- Od kiedy masz przyjaciela, o którym nie wiem?
Przewróciłam oczami.
- Od teraz.
Złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w swoją stronę.
- Nie podoba mi się to. Zawsze mówiłaś mi o wszystkim - fuknął.
- Puść mnie, zwariowałeś? - Syknęłam, a Greg zrobił to, co kazałam.
- Nieźle załatwiłaś sprawę z tym całym Malikiem. Nie podoba mi się ten typ.
- Nie musi - fuknęłam i próbowałam go wyminąć, jednak mi to uniemożliwił. - Przepuść mnie.
- Jakiś problem? - Obok nas pojawił się Harry, za co byłam mu wdzięczna.
- Nie, wszystko w porządku. Dziękuję - odpowiedziałam i ruszyłam w stronę budynku.
Nie wiem dlaczego tak zareagowałam na widok Grega. On nie powinien wtykać w nosa w nieswoje sprawy. Nie chce, żeby i on został w to wszystko wplątany. Inną kwestią jest jego reakcja. Nigdy się tak nie zachowywał. Miał mi za złe, że chciałam opiekować się Zaynem? To moja sprawa. Ma swoich pacjentów, więc niech o nich dba.Nie pozwolę sobie na takie traktowanie z jego strony.
- Leah! próbuję się z tobą skontaktować od wczoraj! - Elizabeth biegła w moją stronę. Posłałam jej przepraszający uśmiech.
- Wybacz, zatrzymałam się u znajomego. Niedawno go poznałam i wiesz... - próbowałam się przed nią jakoś usprawiedliwić.
- Jakieś ciasteczko? - Poruszyła zabawnie brwiami.
Jest niemożliwa.
- Nic ci nie powiem, zboczeńcu - zaśmiałam się.
- Jesteś okropna! - Krzyknęła. - Wyciągnę to z ciebie później, zobaczysz. Będziesz musiała mi o nim opowiedzieć i o zawartości tej przesyłki, którą dostałaś!
Co?
- Jakiej przesyłki?
- Kurier dziś rano przyniósł malutkie pudełeczko, owinięte kokardką - powiedziała i wyciągnęła je z kieszeni. - Otwieraj! - Nakazała.
Przegryzłam dolną wargę i wzięłam pudełeczko od niej. Delikatnie pociągnęłam za kokardę i zdjęłam wieczko. W pierwszej kolejności ukazał mi się liścik. Otworzyłam go, nie pokazując Elizabeth, co jest na nim napisane.
"Sprawiasz, że chcę być blisko ciebie. Z"
Z? Wyciągnęłam z pudełeczka flakonik moich ulubionych perfum. Zayn przesłał mi perfumy? Ale skąd wiedział?
- To twoje ulubione perfumy!
- Wiem, Liz.
- Co jest na liściku? - Chciała mi go wyrwać, jednak nie pozwoliła mi.
- Hej! Nie wnikaj! - Zaśmiałam się i schowałam liścik do kieszeni.
Wystawiłam jej język po ty, jak skrzyżowała dłonie na piersi i udała obrażoną. Schowałam perfumy do pudełeczka i ruszyłam do sali Zayna.
*
Już przez szybkę zauważyłam, że brunet nie śpi. Gdy mnie zauważył pomachał mi lekko ręką. Odmachałam i weszłam do jego sali. Z uśmiechem usiadłam na krzesełku, obok jego łóżka.
- Dziękuję - powiedziałam, po czym lekko się uśmiechnęła.
- Za co? - Zmrużył oczy i spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
- Za perfumy, które mi wysłałeś - wytłumaczyłam. - Wiem, że to ty.
- Nie wysłałem ci perfum, Leah - odpowiedział powoli, a ja otworzyłam usta.
Co, jak to? Ale przecież na liściku się podpisał. Z jak Zayn. Bo kto inny? Cholera, ale skoro to nie on, to kto?
- Przepraszam, musiałam się pomylić - wydukałam. - Muszę iść na obchód, tak - skłamałam.
Nie dałam mu czegokolwiek powiedzieć, nie zdążył. Pośpiesznie opuściłam jego salę. To nie Zayn. Nie Zayn wysłał mi te perfumy. W takim razie kto? Kto kryję się za literką Z?
____________________________________________________________________
Rozdział 9! Tadaaam! Leah ma nowego wielbiciela?
Dziękuję wszystkim, którzy komentują i wspierają mnie w pisaniu tego fanfiction. Bez was nie powstawałyby kolejne rozdziały. Teraz wstawiam je w różnych dniach, ponieważ mam czas, ale od października zastanawiam się nad stałym dniem publikacji. Ale to dopiero za jakiś czas. :)
Dziękuję również za pomoc w promowaniu fanfiction wpisując hashtag na twitterze #MistakeFF i dzieląc się wrażeniami z innymi :) Przyjemnie mi się czyta wasze tweety i są bardzo pomocne! Proszę, tweetujcie dalej, dzielcie się swoimi przypuszczeniami, typami. Takie tweetowanie daje na prawdę dużo, a hashtag moze być zauważony przez innych.:)
PROŚBA: Jeśli lubicie pomagać i chcecie, abym dalej mogła dla was pisać to fanfiction, napiszcie o nim swoim twitterowiczom. Tym bardziej znanym, oczywiście nie proszę o wielki spam, ale przez każde polecenie komuś innemu #MistakeFF może zyskać czytelnika. Z góry dziękuję!
Kocham i do następnego!